Ben Esra telefonda seni bosaltmami ister misin?
Telefon Numaram: 00237 8000 92 32
Klucha 2
Klucha – czesc 2
“Jest czwarta dziesiec, codziennie o tej samej porze zaczynasz swoja prace. Kolejnosc wykonywanych czynnosci nie jest istotna. Sama musisz znalezc sposób, by wszystko wykonac do godziny 5:00! Po opuszczeniu celi wlaczasz parnik, ugniatasz i ubijasz ziemniaki i warzywa, dodajesz pasze i stawiasz wszystko na parniku.”
Tata zdjal ze sciany swój bat, odsunal sie od klaudii i z calej sily zdzielil ja w obolale plecy…
“No co tak stoisz szmato?” – Uderzyl ja ponownie…
“Ja mówie – ty pracujesz, nie mamy calego dnia, nie wyrobisz sie, to nie jesz – do roboty!”
Klucha zabrala sie do wykonywania zleconych czynnosci.
“Szybciej!” Ponowny cios bata. “Pospiesz sie, niewolnictwo, to nie zabawa. Cokolwiek mówie Ja, Mama lub Karolina, masz wykonywac natychmiast. Nikt nie bedzie cie o nic prosil. Wykonujesz potulnie wszystkie rozkazy.”
Po okolo 10 minutach klucha skonczyla pierwsze zadanie.
Tata brutalnie chwycil ja za wlosy i wywlókl naga, nadal zakuta w lancuchy na zewnatrz. Pchnal ja tak, by upadla…
“Teraz do studni, nabierz dwa wiadra wody i wlej swiniom do koryt. Szybko” – Kopnal ja z calej sily w dupe, az zaryla twarza i rekami w trawe. Szybko wstala i podeszla do studni nabrac wody do wiader, a po ich napelnieniu, zaniosla do chlewu…
“Jeszcze raz, koryta maja byc pelne.”
Niewolnica zrobila jeszcze dwa nawroty…
Nastepne smagniecie przez plecy.
“No i co stoisz, napelniaj wiadra, teraz napoisz krowy.”
Klucha zaniosla wode do obory i postawila przed bydlem. Krowy juz obudzone zaczely pic…
“Przynies banki z sieni i podlacz dojarke, szybko!”
Pobiegla do sieni, okowy na jej kostkach nieco utrudnialy jej zadanie, jednak lancuch miedzy nogami byl na tyle dlugi, by dosc szybko wykonywac nakazane czynnosci…
“Szybciej, jest juz za pietnascie piata, a jeszcze masz sporo roboty” Ponownie uderzyl ja batem przez plecy, az zawyla z bólu, tym razem batog przecial jej skóre. Ojciec trafil w miejsce juz uderzone…
“Nie masz czasu na przerwy, otwórz kurnik, pozbieraj jajka, przynies na werande, posortuj, poukladaj w wytloczkach.”
Klucha uwijala sie z zadaniami w maksymalnym tempie, na jakie bylo ja stac…
“Znowu odpoczywasz? Swinie nie nakarmione! Do chlewu – juz!”
Próbowala nabrac paszy, jednak byla juz goraca. Stanela przy kotle nie wiedzac co ma robic…
“Nie obchodzi mnie, ze gorace, moglas sie pospieszyc, nabieraj lapami do wiadra i wsypuj do koryt!”
Niewolnica poslusznie wrzucala goraca pasze rekami do wiadra i uzupelniala koryta…
Tata wyraznie byl zmeczony narzuconym tempem prac. Wyszli z mama na zewnatrz. Ja poczekalam az klucha skonczy i po chwili tez wyszlysmy.
“Zaprowadzcie krowy na pastwisko. Niestety szmato nie wyrobisz sie przed 5:30.” – zwrócil sie do niewolnicy – “Wiec dzis obejdziesz sie bez sniadania.”
Poszlysmy do obory, klucha sciagnela dojarki i wystawila banki przed drzwi. Ja odwiazalam i wyprowadzilam krowy. Wraz z nimi udalysmy sie w strone pastwiska…
Juz za plotem klaudia pierwszy raz dzisiaj sie odezwala. – “Pani Karolinko, moge cos zaproponowac?” Szelma wiedziala, ze nic jej nie zrobie, wiec pozwolila sobie na mówienie…
“Co chcesz?”
“Moze Cie zaniose na ramionach?”
“Glupi pomysl i nie Cie, tylko Pania! Sama chcialas tak mnie tytulowac.”
Zgodzilam sie i to byl faktycznie glupi pomysl. Klucha zle stanela i niewiele braklo, a bysmy obie upadly. Kazalam jej kleknac, bym mogla zejsc z jej pleców.
Kontynuowalysmy spacer na pastwisko, dochodzila 5:25. Wbrew pozorom to nie takie proste wyprowadzic krowy w szybkim tempie. Co kawalek zatrzymuja sie, by skubnac trawe rosnaca przy drodze. Im sie nie spieszy, niewolnicy tak. Taka wedrówka czeka ja co rano, do jesieni. I musi sie wyrobic wlasnie do 5:20. Przywiazac krowy do slupków i szybko wracac. Nie wróci przed 5:30, nie dostanie sniadania… Tego dnia wrócilysmy do domu o piatej czterdziesci szesc.
Zdenerwowany tata juz czekal z batem na kluche. Zaraz po przekroczeniu bramy zdzielil jej nagie cialo kilkakrotnie, bijac gdzie popadnie, po plecach, dupie, udach. Jedno z uderzen trafilo w piersi, zarysowujac na nich sinoczerwona prege. Klaudia próbowala sie zaslonic, co go jeszcze bardziej rozwscieczylo i ponownie smagnal ja przez piers.
“Wstawaj, biegiem! Banki z mlekiem zanies pod brame, tam gdzie zwykle. To samo z jajkami i przygotowane worki. Wszystko poukladaj jak zawsze!”
Klaudia pobiegla wykonac zadania, a my z tata poszlismy spacerkiem w strone werandy…
“I jak bylo?” – Zagadnal mnie ojciec – “Myslisz, ze da rade? Ile wytrzyma? A moze jestem dla niej za ostry?”
” Moze byles troche zbyt ostry, jednak nic jej nie bedzie, wytrzyma. A jak dlugo? Zobaczymy. Za chwile zagonimy ja do pracy w ogródku, niech wyplewi wszystkie grzadki. Popilnuje ja troche i tak nie mam nic do roboty. Klaudii praca dobrze zrobi, wypoci kilka kilo, jest stanowczo za gruba jak na niewolnice, która chce byc.”
“Wiesz, ze musimy z nia dzisiaj porozmawiac. Chcemy z mama uslyszec od niej jak ona to widzi? W jaki sposób chce byc traktowana, jak dlugo chce pozostac w tym stanie, czy takie zycie jej odpowiada, na ile mozemy sobie wzgledem niej pozwolic?”
“Dobrze tato, porozmawiamy z nia po obiedzie. A potem jeszcze raz okolo osiemnastej, juz z panem Tadkiem i pania Marta. Niestety musimy ich w to wciagnac, dla naszego bezpieczenstwa, klaudia w tym wypadku nie ma nic do gadania. Jesli chce byc niewolnica, musi zaakceptowac nowa rzeczywistosc.”
Tak rozmawiajac podeszlismy do werandy. Tata usiadl na krzesle, ja udalam sie do kuchni pomóc mamie w przygotowaniu sniadania. Klucha dzis nie zasluzyla na poranny posilek, nie wyrobila sie z zadaniami na okreslony czas. Pierwszy raz i na pewno nie ostatni, obejdzie sie bez sniadania. W kuchni nie bylo juz nic do roboty. Mama konczyla robic posilek. Wyszlam na ganek i zaczelam obserwowac prace niewolnicy. Akurat niosla skrzynke z marchwia i polozyla ja obok bramy. Do przeniesienia miala jeszcze jedna skrzynke i kilka worków z warzywami…
Ktos zapyta o co chodzi, co i po co?
Otóz mieszkamy na wsi, w malej dziurze, w srodku lasu, gdzie prócz naszych trzech gospodarstw polozonych obok siebie, jest jeszcze tylko kilka domów, jednak nieco oddalonych od nas. W calej wiosce mieszka tylko 26 osób. Malo kto ma prace w miescie, wiekszosc zyje z tego co wyhoduje, co urosnie. Wiekszosc zbiorów przeznaczona jest na sprzedaz.
Mleczarnia odbiera mleko co rano, tuz po 6tej. 30-40 litrów. Banki z mlekiem wystawiane sa przed brame. Pan, który bierze od nas warzywa, owoce, jarzyny, handluje tez jajkami. Równiez jest kilkanascie minut po 6tej. Klucha wszystko dla niego przygotowuje wieczorem i skladuje na ganku. Rano caly towar uklada obok bramy wjazdowej. Równiez zebrane o swicie jajka. Jakos musimy zarabiac…
Wlasnie w tym momencie uklada wszystko obok bramy. Musi sie wyrobic do godziny 6tej, by nikt jej nie zauwazyl nagiej i do tego w kajdanach! Jest to jej staly obowiazek. Do dzisiaj robila to co rano, jako Klaudia. Od teraz bedzie harowac, jako niewolnica…
Na swoje szczescie dosc szybko uwinela sie z robota i zdazyla dobiec za dom, nie zostala przez nikogo zauwazona…
Zblizyla sie na kilka kroków do werandy, na której jedlismy sniadanie, uklekla, rece skrzyzowala na karku i w milczeniu oczekiwala na dalsze instrukcje i polecenia. Tata od niechcenia rzucil w jej kierunku kawalek niedojedzonego chleba. Klucha odruchowo schylila sie, by go podniesc…
“Gdzie? Zostaw! Masz dzis zakaz jedzenia sniadania. Jak skonczymy jesc, pozbierasz resztki z ziemi oraz okruchy ze stolu i zaniesiesz wszystko kurom. Jesli bedziemy dzis z ciebie zadowoleni, to moze zjesz zimny obiad okolo siedemnastej. Do godziny czternastej pracujesz dzisiaj pod nadzorem Karoliny. Pózniej my zjemy obiad, a ty dogladniesz zwierzeta, nakarmisz swinie i drób. Wrócisz tutaj, przyjmiesz pozycje taka jak teraz i bedziesz czekac na dalsze instrukcje. Zrozumialas wszystko? Czy mam powtórzyc?”
“Zrozumialam wszystko Panie Ojcze.”
“I tak trzymaj.”
Po chwili dodal…
“Po obiedzie bedziemy chcieli z toba porozmawiac, zadamy ci kilka pytan, na które chcemy z mama, bardzo szczególowych odpowiedzi. Pytania przedstawie ci teraz, a w czasie dzisiejszej pracy zastanów sie nad odpowiedziami.”
“Pytanie pierwsze. Od jak dawna myslisz o niewolnictwie, i co mialo na to wplyw?”
“d**gie. Wczoraj i dzisiaj bylas traktowana dosc ostro, lecz jeszcze sie hamujemy, powstrzymujemy przed bardziej drastycznymi srodkami i czynami. Czy chcesz to ciagnac dalej?”
“Trzecie. Jak widzisz swoje zycie jako niewolnica? Przedstaw ta kwestie dokladnie…”
“Zrozumialas pytania?”
“Tak Panie Ojcze.”
Skonczylismy jesc, zeszlam z werandy do niewolnicy. Chwycilam ja dlonia za podbródek, lekko go unoszac. Chcialam by patrzyla na mnie, gdy bede do niej mówic.
“Pozbierasz teraz resztki i okruchy po sniadaniu i zaniesiesz wszystko kurom. Wezmiesz mój lezak i ustawisz go pomiedzy grzadkami, na poczatku sciezki, zanies tam równiez maly taboret, który posluzy mi za stolik. Potem przyjdz tutaj. Ruszaj, masz 10 minut!”
Klucha zaczela od zbierania resztek i sprzatania po sniadaniu. Ja w tym czasie udalam sie do domu. Przebralam sie w bikini. Z pokoju wzielam maly, niezbyt groznie wygladajacy, jednak dosyc bolesny biczyk, ksiazke. Z lodówki zabralam wode mineralna i udalam sie na werande.
Niewolnica juz tam kleczala, oczekujac na mój powrót i dalsze polecenia…
“Zaniesiesz mnie, nie mam zamiaru taszczyc tego wszystkiego. Na co czekasz? Pójdziesz na czworakach, niosac mnie na plecach. Co tak na mnie patrzysz? Plecy cie bola od bata? A co mnie to obchodzi? Jestes niewolnica, wiec cierpisz! Na lapy! Juz! A moze wolisz bym zawolala tate?”
Klucha bez zadnych oporów stanela na czworakach. Jej plecy byly w strasznym stanie. Teraz dopiero moglam je sobie obejrzec w calej okazalosci. Jakos wczesniej nie zwracalam wiekszej uwagi na obrazenia skatowanej niewolnicy… Liczne sine i czerwone pregi krzyzowaly sie na niemal calych plecach oraz dupie, w niektórych miejscach pojawily sie podskórne, czarne krwiaki, a takze niezliczone, mieniace sie wieloma barwami siniaki. Tu i ówdzie, w miejscach, gdzie bat przecial skóre, byly strupki z zaschnieta krwia. Bylam pewna, ze kazdy ruch musial kosztowac kluche sporo wysilku i niesamowity ból obolalych pleców.
Z jednej strony nie chcialam dodawac jej cierpien, w koncu to moja siostra… Jednak z d**giej, skoro powiedzialam, ze na niej pojade, to bez sensu wydawala sie nagla zmiana zdania. Godzine temu sama proponowala mi niesienie na ramionach. Moze one nie byly tak obolale jak plecy, a i cala moja waga spoczywala by glównie na nogach kluchy… Jednak uwazam, ze ta odrobina bólu, gdy mój ciezar spocznie na jej ledzwiach, raczej jej nie zaszkodzi, biorac pod uwage, ze do lezaka jest nie wiecej niz 50 metrów.
Niby nie bylo daleko, jednak niewolnica, niosac mnie, ledwo powlóczyla rekami i nogami, caly czas pojekujac. Gdy dotarlysmy na miejsce, przesiadlam sie na lezak stojacy w cieniu rozlozystej jabloni.
“Pozycja! Na taki rozkaz masz kleczec tak, jak przed weranda.”
Klucha bez zwloki uklekla w pozycji wyprostowanej, z rekoma skrzyzowanymi na karku.
“Kto cie nauczyl takiej postawy?”
“Pan w grudniu, w zeszlym roku, z ta róznica, ze On krzyczal: Postawa!”
“Dobrze, od dzis przyjmujesz taka postawe, na haslo: Pozycja! Rozumiesz?”
“Tak Pani Karolinko.”
“Dzisiaj bedziesz do godziny czternastej plewic grzadki po prawej stronie. Masz to robic kucajac, nie wolno ci chodzic na kolanach. Biorac pod uwage, ze jestes w kajdanach, stopy masz miec zawsze blisko jedna od d**giej. Caly czas masz sprawdzac, by lancuch nie zawadzal o rosliny, gdyz mozesz je wyrwac lub uszkodzic pedy. No juz, szybko, zabieraj sie za robote.”
Podniosla sie z kolan, przyjela nakazana pozycje i zaczela usuwac chwasty. Przez jakis czas obserwowalam jej slamazarne ruchy. Widzialam, jak za kazdym razem, gdy odrobine przesuwala sie, sprawdzala czy lancuch o nic sie nie zaczepil.
Bylam bardzo zmeczona po nieprzespanej nocy. Po okolo godzinie wpatrywania sie w prace kluchy, nawet nie wiem kiedy oczy mi sie przymknely i zasnelam. Gdy sie na moment obudzilam, slonce bylo o wiele wyzej. Spojrzalam na zegarek, dochodzila dziesiata. Klucha pracowala, byla juz o wiele dalej. Siegnelam po wode. Napilam sie lyka i za raz ja wyplulam, zbyt sie nagrzala, by ugasic pragnienie…
“Klucha, chodz tu natychmiast!”
Wstala z kucek i przybiegla najszybciej, na ile pozwalaly jej kajdany i uklekla obok lezaka.
“Chce ci sie pic? To pij!”
Siegnela po butelke i wypila cala zawartosc.
“Idz do studni i napelnij ja do pelna, mi równiez chce sie pic.”
Bez marudzenia wstala z kolan i pobiegla wykonac rozkaz. Po chwili przyniosla mi butelke zimnej, niemal lodowatej wody. Upilam kilka lyków i ostawilam ja na taboret…
“Na co czekasz? Podziekuj za przerwe i do roboty!”
“Dziekuje Pani Karolinko.”
“Nie tak! Tak, jak zawsze – ukleknij i pocaluj moje stopy!”
Poslusznie padla na kolana i nie dotykajac moich bosych stóp brudnymi dlonmi, schylila glowe do samej ziemi, bardzo delikatnie zlozyla po kilka pocalunków na kazdej z moich zadbanych stópek… Palcami stóp unioslam jej glowe, by spojrzala na mnie. Machnelam reka, jak bym odganiala natretna muche…
“Wystarczy. Do roboty.”
Wstala z kleczek i pobiegla w miejsce, w którym przerwala prace, gdzie kucnela i natychmiast zabrala sie za usuwanie chwastów.
Wypilam jeszcze kilka lyków chlodnej wody i przymknelam powieki ponownie zasypiajac…
Tym razem nie ocknelam sie sama. Obudzilo mnie bardzo delikatne laskotanie bosych stóp. Klucha przerwala samowolnie prace i kleczac przed lezakiem, lizala podeszwy moich spoconych stópek…
“Dlaczego nie pracujesz?”
“Pani Karolinko, slonce jest juz bardzo wysoko, przerwalam prace, by Pania obudzic. Lezak od kilku minut nie jest w cieniu. Nie chcialam by slonce zbyt przypieklo Pani cialo.”
Rzeczywiscie, slonce prazylo wprost na mnie. Sprawdzilam godzine. Bylo pietnascie po dwunastej.
“Pozycja!”
Klucha automatycznie podniosla sie na kolana i zalozyla rece na kark.
Wsunelam stopy w klapki i wstalam z lezaka. Podeszlam do niej od tylu i z calej sily, na jaka bylo mnie stac, smagnelam ja kilkakrotnie, po nagich plecach.
“Owszem, dobrze zrobilas, ze mnie obudzilas. Zrobilas to równiez w odpowiedni sposób. Jednakze bez pozwolenia przerwalas zadana ci prace, wiec musialam cie ukarac. Mysle, ze to rozumiesz?”
Chloszczac ja, z przykroscia zauwazylam iz mój bacik nie robi na niewolnicy zadnego wrazenia, nie jest tak bolesny jak sadzilam. Nie powoduje obrazen, a ból nim zadany jest zbyt delikatny. W najblizszej przyszlosci bede musiala sobie sprawic cos bardziej okrutnego. To, co kupilam na allegro jest bardziej zabawka niz batem…
“W przyszlosci, gdy zauwazysz, ze zasnelam w czasie nadzoru, masz mnie obudzic dokladnie w taki sposób, jak dzisiaj. Oczywiscie laczy sie to z przerwaniem przez ciebie pracy, wiec za to bedziesz karana. Musisz zrozumiec, ze moje bezpieczenstwo i samopoczucie jest wazniejsze niz twój los. Czasem odstapie od wymierzenia ci kary, lecz jesli uznam, ze na nia zasluzylas, bede bezlitosna. Rozumiesz?”
“Tak Pani Karolinko.”
“Teraz na czworaka, obejrze ile zrobilas…”
Klucha ustawila sie w zadanej pozycji, a ja usadowilam sie na jej spoconych, cieplych plecach. Uderzylam pietami o jej uda i powoli ruszylysmy. Chwycilam za jej wlosy, pokazujac gdzie pominela wyrastajace chwasty.
“Za malo sie starasz. Nakazane ci zadania masz robic perfekcyjnie. Prócz tego jak na dziewczyne ze wsi pracujesz zbyt wolno. W przyszlosci masz pracowac szybciej. Co ty dzisiaj zrobilas w te 5 godzin od rana? Metr szerokosci i 50 dlugosci? To tyle, co nic. Nie obchodzi mnie, ze jestes w lancuchach i masz ograniczone ruchy. Nie interesuje mnie, ze pracujesz bez zadnych narzedzi, ze grzebiesz lapami. Masz to robic szybciej i dokladniej. Dzis jeszcze ci odpuszcze. Jednak w przyszlosci bedziesz za to bita. Zrozumiesz, co to znaczy prawdziwe niewolnictwo i praca niewolnicza.”
Wrócilysmy w poblize lezaka.
“Przestaw lezak w cien i wracaj do pracy, usun chwasty, które pominelas. Jak wróce masz pracowac. Wylej wode z butelki, nie zasluzylas by ugasic pragnienie. Do roboty! Juz! Juz!”
Zostawilam kluche sama, a ja poszlam do domu sie przebrac. Bikini, które mialam na sobie bylo juz zbyt przepocone i brudne od pleców niewolnicy, by w nim paradowac…
W domu sprawdzilam co robia rodzice. Tata, jak zwykle, drzemal na kanapie w pokoju, z piwem w rece. Mama w kuchni przygotowywala obiad…
“Co u Klaudii? Jak sobie radzicie?”
“Pracuje. Musze sie przebrac i zaraz do niej wracam.”
Przebralam sie w swoim pokoju. Wyszlam na zewnatrz. Bylo bardzo goraco. Poszlam przed brame, obok której rosnie kilka malych brzóz. Zerwalam kilkanascie cienkich witek i oberwalam je z lisci. Zlozylam wszystkie razem i obwiazalam cienkim drutem. Machnelam kilkakrotnie w powietrzu, przecinaly je z glosnym swistem. Uznalam, ze to narzedzie bedzie duzo bardziej przydatne do karania kluchy. Nie poszlam jednak wprost do niej. Uznalam , ze lepiej bedzie wyjsc z innej strony do grzadek, co oznacza iz niewolnica nie zauwazy jak bede sie zblizala. Dzieki temu sprawdze czy pracuje, czy odpoczywa…
Nadlozylam nieco drogi i zza krzewów malin obserwowalam jej poczynania. Wygladala, jakby pracowala, jednak robila to kleczac, a nie na kuckach, jak jej kazalam, oraz zamiast patrzec na to, co robi, wpatrywala sie w przerwe miedzy drzewami, gdzie widac bylo dom. Wlasciwie tam, skad powinnam nadejsc…
Przeszlam przez krzaki, specjalnie robiac halas. Zauwazyla mnie, niemal natychmiast podniosla sie z kolan, do pozycji kucajacej, udajac ze pracuje…
“Pozycja! Nie udaj, ze pracujesz, obserwuje cie od kilku minut!”
Zaszlam ja od tylu i z calej sily uderzylam witkami po nagich posladkach. Zdzielilam ja nimi jeszcze kilka razy, zawsze celujac w dupe i uda. Juz przy pierwszym uderzeniu krzyknela z bólu, potem po nastepnych skamlala o litosc. Jednak przyjmowala razy, nie uciekala od bicia, nie zaslaniala sie, nie próbowala bronic. Wytrzymala 10 moich, bardzo mocnych uderzen. Gdy skonczylam cale jej posladki krwawily, jednak prócz krwi witki nie zostawialy jakichs wiekszych urazów, nie powodowaly zasinien, jak ciezki bat ojca. Kilkanascie drobnych, czerwonych preg, pare naciec jak od noza i wlasciwie tyle…
“W sumie cie rozumiem. Jest to twój pierwszy dzien w nowej roli. Wlasciwie dopiero zaczynasz swoja przygode z niewolnictwem. Pierwszy raz przyszlo ci pracowac bez odpoczynku, w pelnym sloncu. Do tego jestes zmeczona po wczorajszej chloscie, nieprzespanej nocy, podczas której caly czas stalas. Masz prawo byc zmeczona, gdyz od wczoraj nic nie jadlas. Obiad zjesz, jesli zasluzysz, okolo godziny piatej. Wiesz co? Pozwole ci zaraz odpoczac. Przynies mi wiadro wody ze studni, zabierz równiez zielona miedniczke i recznik z ganku, obok trzepaka znajdziesz kilka swoich szmat, tez je wez. Masz dwie minuty. Biegiem!”
Natychmiast wystartowala, a po chwili juz kleczala w pozycji niewolnicy, obok lezaka, na którym siedzialam.
“Przesun sie troche w prawo. O tak, jak teraz, rozszerz kolana, posladki oprzyj na pietach. Tak, wiem ze boli, jednak sama rozumiesz, ze na ta kare zasluzylas. Zdejmij rece z karku i otwartymi dlonmi skieruj do przodu. Polóz je na udach. Pochyl glowe, wpatrujac sie w moje stopy. To jest twoja pozycja do odpoczynku. Masz pól godziny przerwy.”
Lezalam w cieniu, delektujac sie widokiem nagiej, spoconej kluchy, kleczacej metr przed moimi stópkami, w calosci wystawionej na slonce i zar lejacy sie z nieba. Obserwowalam strózki potu, splywajace po jej nagiej, zakurzonej skórze…
“Ale ty sie szmato wiercisz. Nie mozesz spokojnie kleczec kilka minut? Wiec koniec przerwy. Postaw miedniczke miedzy moimi stopami i wlej do niej troche wody z wiadra. Wiecej. Dobrze, wystarczy. Odstaw wiadro i umyj w nim rece i twarz.”
Zanurzylam swoje bose, spocone stopy w miedniczce. Wspaniale uczucie, chlodna woda…
Klucha wymyla brudne dlonie w wiadrze, przemyla równiez szyje i twarz…
“Nie pij tej wody. Napijesz sie, jak ci pozwole. A wlasciwie, to mozesz zlizywac wode z moich stóp. Pochyl sie i liz.”
Przez kilka minut zanurzalam to jedna, to d**ga noge w miednicy i podstawialam jej do ust, by mogla ugasic pragnienie. Uwielbiam jak klucha piesci moje stopy, jak je caluje, jak lize, dba o nie. Z tym moim fetyszem to tez ciekawa historia. Wraz z nim zrodzil sie mój sadyzm, a wlasciwie moje pierwsze doswiadczenia z ostrzejszym sadyzmem, z fantazjami o torturowaniu… Wczesniej wertowalam tylko tematyczne ksiazki, nie mialam zadnych doswiadczen. Pod koniec pierwszego roku szkoly sredniej zdobylam, jeszcze malenkie, lecz juz jakies doswiadczenie…
Mialam w szkole drobny epizod niewolniczy. Niestety dosc krótki… Raptem kilka tygodni pierwszej klasy, pod sam koniec roku szkolnego. Zaczelo sie od drobnej sprzeczki i bicia w lazience. Jestem dosc silna i szybko sprowadzilam kolezanke na podloge, gdzie bosa stopa przycisnelam jej glowe do posadzki, opierajac podeszwe na jej policzku. Jednoczesnie ciagnac za jej reke i wykrecajac ja. Nie poprosila mnie bym puscila. Popatrzyla na mnie blagalnie, rozgladnela sie czy nikt nie patrzy i delikatnie obróciwszy glowe, pocalowala spód mojej stopy. Usmiechnelam sie i ja puscilam. Nie wstala. Ponownie sie rozgladnela, siegnela po mój pantofel, ucalowala jego wnetrze, nastepnie pocalowala mnie w bosa stope i delikatnie zalozyla na nia klapek. Wstala i powiedziala: “przepraszam”. Wlasciwie to byl poczatek mojej przygody z czyjas ulegloscia wobec mnie… Zaczelam poznawac siebie. Zdarzalo mi sie po tym epizodzie wielokrotnie ja ponizac, lecz staralam sie to robic tylko, gdy bylysmy same. Wielokrotnie calowala mnie po dloniach i stopach. Wlasciwie to chyba dzieki niej poznalam siebie i chyba tylko dlatego, ze mnie to zaczelo krecic, pozwolilam pózniej Klaudii na calowanie moich stóp…
Jednak wszystko, co dobre musialo sie skonczyc. Gdzies pod koniec pierwszego roku, któras kolezanka zobaczyla jak Sylwia caluje mi stopy i wszystko wychlapala… Sylwia nie miala zycia przez ostatnie dni szkoly. W nastepnym roku juz sie nie pojawila. Z tego co wiem zmienila szkole na nauke w innym miescie. A wredna malpa, co sie wygadala zostala obiektem moich fantazji… Oj wiele rzeczy robilam jej w marzeniach… Wiele… Lacznie z obdzieraniem ze skóry, kawalek, po kawaleczku… Gotowaniem zywcem, grillowaniem na roznie itd…
Wracajac do kluski…
W czasie kilkunastu minut wypila niemal cala wode z miedniczki, zlizujac ja z moich stóp. Kazalam jej wytrzec je recznikiem do sucha, a nastepnie zalozyc klapki, co natychmiast wykonala. Wstalam z lezaka i odstawilam go na bok. Niewolnica nadal kleczala. Podnioslam wiadro z resztka wody, przeszlam za kluske i splukalam z niej brud i pot, wylewajac wode na jej glowe…
“Wytrzyj sie szmata, która przynioslas i na lapy. Zaniesiesz mnie do domu.”
Dochodzila czternasta. Mama juz czekala z obiadem. Tata siedzial przy stole, na werandzie.
“Karolka, chodz, cos zjesz.”
“A ty szmato do chlewu, daj swiniom jesc i pic, sprawdz tez co u kur i wymien slome w oborze. Potem przenies ze stodoly cztery worki z pasza do chlewu. Przyjdz tu i sobie porozmawiamy. Licze, ze w czasie dzisiejszej pracy przemyslalas odpowiedzi na poranne pytania. Juz, do roboty!”
Jedzac obiad prowadzilismy dosc ozywiona rozmowe na temat kluchy i jej dzisiejszej pracy, od czasu, do czasu obserwujac jak sobie radzi z narzuconymi zadaniami. W pewnym momencie tata wstal od stolu i podszedl do niewolnicy, która akurat niosla na rekach trzydziestokilowy worek z pasza.
“Stój.”
Z otwartej dloni uderzyl ja w twarz. Klucha przewrócila sie na ziemie. Zawartosc worka sie rozsypala.
“Pozbieraj wszystko! Masz nosic po dwa worki. Za kare przeniesiesz jeszcze dziesiec. Zbieraj! I ciesz sie, ze nie kaze ci tego robic morda!”
Kopnal ja w bok i wrócil do stolu, by dokonczyc posilek. Klucha placzac, na kolanach zbierala rozsypana zawartosc worka. Po kilku minutach wstala, zaniosla pasze do swin i szybko pobiegla po nastepne.
Jest juz przyzwyczajona do takiego traktowania. Nie pierwszy raz dostala od pijanego ojca. Jednak tym razem tata byl trzezwy i wiedzial co robi…
Spojrzalam na niego wymownie i cicho powiedzialam:
“Tato, zaczynasz przesadzac z okrucienstwem. Bijesz ja, choc zyla na kare. Nie powiedziales wczesniej, ze ma nosic po dwa worki. Do tego wiesz, iz nie udzwignie 60 kilogramów. Teraz pewnie wróci do stodoly i bedzie próbowac sie zmierzyc z wyzwaniem, lecz wiadomo, ze nie podola. Siadzie, jak dawniej i bedzie ryczec. Po co?
“Sama sie o to prosila. Mysle ze im bardziej bedziemy wobec niej okrutni, im ciezej bedzie pracowac, tym szybciej wybije sobie z glowy niewolnictwo.”
“To tak nie dziala… Klaudia chce byc niewolnica, do tego ma sklonnosci masochistyczne. Cierpienie ja podnieca, ból sprawia przyjemnosc, im bardziej bedziemy ja ponizac, upadlac, tym bardziej bedzie tego chciala. Owszem, mozemy zrobic jej pieklo na ziemi. Tylko po co? To nic nam nie da. Skoro chce byc niewolnica, niech bedzie. Pomieszka troche w chlewie, troche pocierpi, popracuje ponad sily, czasem bedzie glodna, spoci sie z wysilku i z upalu. Jak wytrzyma do zimy, to czasem zmarznie. Przez kilka miesiecy pozbawimy ja wszelkich przyjemnosci i czasu wolnego, to zrozumie co traci. Bicie i torturowanie niewiele da. Wie, ze jako niewolnica, musi cierpiec i bedzie wyzyskiwana. Zdaje sobie sprawe, ze za bledy bedzie karana. Jednak zadanie, które otrzymala jest ponad jej sily. Bedzie chciala je wykonac, jednak nie da rady. Pewnie zaraz przyjdzie i bedzie prosic o kare, bo nie wypelni rozkazu, a ze ból sprawi jej przyjemnosc, to wpadniemy w bledne kolo.”
“Wiesz, chyba masz racje. Co proponujesz?”
“Jeszcze nie wiem. Pójde do stodoly, zobacze, co robi i postaram sie znalezc rozwiazanie. W najgorszym razie kaze jej niesc na czworakach. Mnie rano uniosla, jednak ja waze 10 kilo mniej niz dwa worki.”
Gdy skonczylismy jesc, odnioslam talerze do kuchni, z lodówki wzielam zimne piwo i zanioslam tacie. Nastepne kroki skierowalam do stodoly.
Klucha mnie zaskoczyla. Niosla dwa worki. Owszem, z duzym wysilkiem, slaniala sie na nogach, byla mocno pochylona ku przodowi. Sama wymyslila jak nosic ciezary. W stodole lezal stary opryskiwacz, z rama na szelkach. Zdjela zbiornik, przymocowala do ramy worki i cala konstrukcje niosla na plecach. W ciagu 25 minut uporala sie z zadaniem. Gdy odniosla rame, podeszla do werandy, byla cala spocona. Zar nadal lal sie z nieba. Nie mogla ustac przed weranda, nogi jej dygotaly z wysilku. Stala moze ze dwie minuty, z trudem nabierajac powietrza w spierzchniete usta. W pewnym momencie padla na kolana, a nastepnie polozyla sie na boku. Nikt nie reagowal. Dalismy jej odpoczac jakis czas. Nabralam kubek wody z wiadra obok studni i polozylam obok jej glowy…
“Jak odpoczniesz, to sie napij, jest dwadziescia po trzeciej. O czwartej rodzice chcieli z toba porozmawiac. Jak wstaniesz, podejdz do werandy i przyjmij pozycje na kolanach.”
Klucha lezala nieruchomo przez kilkanascie minut, cale jej cialo drgalo ze zmeczenia, piersi falowaly w rytm nierównego oddechu…
Nie miala sily by odganiac muchy i komary, które raz po raz na niej siadaly. Dopiero po dluzszej chwili uspokoila oddech na tyle, by móc sie lekko uniesc. Siegnela drzaca dlonia po kubek. Przylozyla go do ust, upila kilka lyków i ponownie sie polozyla, nieznacznie zmieniajac pozycje…
Powieki miala przymkniete, jednak wiedzialam, ze bacznie nas obserwuje. Czekala na gest, skinienie, tudziez polecenie lub kolejny rozkaz. Spojrzalam na zegarek, dochodzila czwarta. Pod stolem podnioslam palec ku górze. Niewolnica dostrzegla mój gest i bardzo wolno zaczela sie podnosic. Najpierw do pozycji pólsiedzacej, podparta rekami. Podniosla ponownie kubek z woda i dopila do konca. Wstala na nadal drzace nogi, bardzo wolno podeszla do werandy i wyszeptala – “dziekuje” – postawila kubek na balustradzie werandy, po czym cofnela sie kilka kroków, padla na kolana. Rece zalozyla na kark i zastygla w tej pozycji, czekajac na rozpoczecie rozmowy z rodzicami…
Tata powtórzyl zadane wczesniej pytania.
Niestety odpowiedzi Klaudii nie slyszalam. Zajeta bylam przygotowaniem posilku dla niej. Od wczoraj nic nie jadla. Z tego, co mi powiedziala wieczorem, gdy przykuwalam ja w celi, wyjasnila rodzicom wszystko. Zrelacjonowala nasze rozmowy z poczatku tego roku. Omówila jak blagala mnie o ponizanie, jak prosila o mozliwosc dbania o moje stopy. Przedstawila swoje przemyslenia. Zdefiniowala czym chce byc i jak widzi dalsza swoja egzystencje. Zadeklarowala pelna uleglosc. Oraz zgodzila sie na wszelkie niewygody i dowolne traktowanie, niezaleznie od tego, co jej zrobimy. Blagala, by móc pracowac w kajdanach i lancuchach, gdyz od zawsze o tym marzyla…
Gdy skonczylam robic klusce obiadokolacje, odstawilam miske na ganek, by strawa ostygla, a sama wrócilam na werande. W sama pore, by uslyszec koncowe postanowienia rodziców…
“Dosc dokladnie wyjasnilas zaistniala sytuacje. Chcesz byc nasza niewolnica ze wszelkimi konsekwencjami tego kroku. Oczywiscie zdajesz sobie sprawe, ze twoja dotychczasowa sluzalczosc w domu, niema nic wspólnego z prawdziwym niewolnictwem? Wiesz, ze juz nigdy nie bedzie lepiej, ze bedzie coraz ostrzej, coraz gorzej dla ciebie? Rozumiesz ze jako niewolnica, bedziesz traktowana jak rzecz, zwierze. Przestajesz byc nasza córka, a stajesz sie obiektem przeznaczonym do dowolnego wykorzystania. Zostaniesz pozbawiona wszelkich praw? Nigdy wiecej radia, telewizji, czytania, jakichkolwiek przyjemnosci. Tylko praca, bicie i tortury. Bedziesz maksymalnie wyzyskiwana i eksploatowana. Twoje niewolnicze cialo bedzie niemal w ciaglym bólu, od pracy, naduzyc, bicia i tortur… Dzis poznalas przedsmak tego, co cie czeka jako niewolnice.
Jednak oboje z mama uwazamy, ze jest to tylko twój kolejny kaprys, ze sama jeszcze nie wiesz, czy tego chcesz. Wiec damy ci szanse na spróbowanie, czy rzeczywiscie pragniesz takiego, niewolniczego zycia. Masz tydzien do namyslu. Jednak nawet po tym pierwszym tygodniu nastapia zmiany. Nie spodziewaj sie, ze od tak sobie mozesz prowokowac i rezygnowac, bo nie tego chcialas. W przyszla sobote dostaniesz pierwsza szanse na rezygnacje z bycia niewolnica. Zmieni sie nasz stosunek do ciebie. Bedziesz traktowana jak sluzaca. Zamieszkasz na stale w kuchni. Twoje obowiazki beda takie jak do wczoraj. Jednak czesciej bedziesz bita i ponizana. Nie, nie bedziesz w kajdanach, nie bedziesz równiez paradowac nago. My decydujemy o wszystkim, co dotyczy twojego dalszego zycia…
Jednak jesli nie jest to tylko chwilowy kaprys i po tygodniu nadal bedziesz chciala byc traktowana i wykorzystywana jak niewolnica, to nastepna lecz juz ostatnia szanse na rezygnacje otrzymasz pod koniec roku. Powiedzmy przed swietami. Pól roku, to wystarczajacy czas, by poznac co znaczy prawdziwe niewolnictwo, co oznacza wyzysk i ból. Otrzymasz wtedy trzy opcje do wyboru. Jednak zadna nie zaklada twojego powrotu do normalnego zycia i w kazdym przypadku nie bedziesz juz nasza córka, czy siostra… Dostepne opcje powiem ci za tydzien, gdyz byc moze do tego czasu zrezygnujesz z niewolnictwa.”
Po wypowiedzeniu tego monologu tata wstal od stolu i podszedl do kluchy. Wysunal w jej strone dlon, kostkami do góry.
“Pocaluj.”
Niewolnica natychmiast wykonala polecenie.
“Idz do werandy i ucaluj Matke oraz Siostre.”
Mama nie podala do calowania dloni, wysunela natomiast w jej kierunku stope. Klucha na kolanach ja ucalowala, nastepnie przylozyla usta do moich stóp.
Tata kopnal ja miedzy nogi.
“Koniec tych przyjemnosci. Do roboty niewolnico! Przyprowadz krowy z pastwiska, nastepnie masz je wydoic, zagon kury do kurnika, uzupelnij koryta. Jest siedemnasta. O osiemnastej trzydziesci maja przyjsc sasiedzi, ty masz byc przed nimi, na kolanach w tym samym miejscu, co przed chwila. Na co czekasz. Juz. Karolina pójdzie z toba po krowy. Po drodze zjesz obiad.”
Klucha wstala z kleczek i juz miala isc.
“Zaczekaj na mnie.” – Powiedzialam.
Z ganku wzielam miske z kapusniakiem i kromke chleba. Podeszlam do czekajacej, nagiej, nadal zakutej w kajdany, niewolnicy.
“Masz i zryj. Idziemy.”
Po drodze wzielam, zostawiona obok lezaka wiazke brzozowych witek, by miec w razie potrzeby czym poganiac kluche…
“Jak wrócimy, pozbierasz stad wszystko i polozysz na ganku.”
“Tak Pani Karolinko.”